Poniżej przedstawiam kilka zdjęć z pobytu Janka w Krakowie. To z nim odbyłem
wycieczkę rowerową po Węgrzech w 2001 roku.
Janek przyjechał do Krakowa kupić pasek na
klatkę piersiową do pulsometru firmy Polar. W końcu zaczęli produkować czujniki z wymiennymi bateriami.
W pierwszym dniu pobytu, w sobotę rano, pojechaliśmy na ul. Czarnowiejską. Po dokonaniu zakupu czujnika
udaliśmy się na ul. Frańciszkańską, bowiem Janek chciał zrobić sobie zdjęcie pod oknem, w którym
papież JPII rozmawiał z wiernymi. Potem był Sklep Podróżnika na ul. Szujskiego 2. Tam pomacaliśmy palnik
nakręcany na bule "Epi-gaz" za 325 PLN. Cudo! mały, wydajny tylko, że straaasznie drogi ;-) Następnie pojechaliśmy do mojego
U.S.R. (Ulubionego Sklepu Rowerowego), czyli CycloCentrum na Wileńską. Jako że zostało sporo czasu do
obiadu zaciągnąłem Janka na Kopiec Wandy. W drodze powrotnej wstąpiliśmy na chwilę
do tego dużego sklepu rowerowego (ul. Klasztorna 31 ). Tuż za nowym mostem na Wiśle z tylnego koła w rowerze Janka
zaczęło uciekać powietrze. Ujechaliśmy tak może z kilometr, kiedy to powietrze zeszło do końca. Niestety,
ani Janek ani ja nie zabraliśmy pompki, gdyż nie przypuszczaliśmy, że będziemy tak długo jeździć. Więc
chcąc nie chcąc, daliśmy "z buta" do domu. 30 min. marszu, wspomagane jednym zimnym piwkiem, dobrze
zrobiło nam przed obiadem ;-)
Następnego dnia rano, Janek wyruszył w drogę do domu, w stronę Kalisza. Jako, że
miałem trochę czasu, poprowadziłem go najkrótszą trasą przez Kraków na drogę do Zielonek, Skały. Muszę
przyznać, że forma Janka, mimo jego 60 lat, jest znacznie lepsza od mojej. Na dość długim i ostrym pojeździe
szybko odjechał, tak że dogoniłem go dopiero na przedmieściach Skały, gdzie czekał na mnie.
Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie na Rynku w Skale, i po kilku kilometrach za tą miejscowością Janek
pojechał na północ przez Wolbrom do Częstochowy, a ja skręciłem na zachód i przez Pieskową Skałę, Ojców,
Kwietniowe Doły, czerwonym szlakiem dotarłem do Krakowa.
Co jeszcze mogę dodać? Może to, że zdjęcia pochodzą z aparatu Janka i jeżeli mnie
na nich nie ma, to znaczy, że ja je robiłem ;-). Z drugiego dnia nie ma mapki, bowiem zapomniałem zabrać
zapasowe baterie do GPS'a. A pech chciał, że nie miałem także pieniędzy na zakup porządnych baterii.
Teraz mam już nauczkę i dobrą radę dla siebie i innych: zawsze miejcie przy sobie zapasowy komplet baterii!
|